Głośna muza, tłum ludzi, alkohol lejący się strumieniami, puszczanie fajerwerków, potańcówka i chlanie do białego rana, aż w końcu… kac morderca nie ma serca, a tu jeszcze trzeba się przyczłapać do domu. Gruba impreza, bo przecież trzeba jakoś powitać Nowy Rok. A jak inaczej, jeśli nie na bogato?
Okej, może dla kogoś to fajna sprawa, szanuję. Ale nie dla mnie. Takie żegnanie roku jest zupełnie nie w moim stylu. Dlaczego? I czy to znaczy, że jestem totalnie aspołeczna, albo zgnuśniała i nudna? Cóż… Nie wydaje mi się 😉
Trochę tradycja
Całe życie spędzałam sylwestra w domu. No chyba oprócz jednego razu, kiedy miałam z dziewięć/dziesięć lat i wyszliśmy z rodzicami do znajomych. Ostro, nie? No dobra, w takim razie 95% sylwestrów spędziłam, nie wychodząc z domu. Zrobiła się z tego tradycja, chociaż nie zawsze tak miało być. Kilka razy planowałam gdzieś wyskoczyć, ale zawsze coś stawało mi na drodze. Ostatecznie zostawałam z rodziną, zażerając się rokrocznie sałatką owocową i sernikiem.
Nie żeby coś – co roku jakaś odmiana…
…i nie chodzi tu bynajmniej o przełączanie się z Polsatu do TVN-u lub TVP – co to, to nie!
Otóż!
Wyobraźcie sobie, że mój sylwester to za każdym razem noc spędzana z prawdziwymi GWIAZDAMI! Cztery lata temu był to Adam Mickiewicz i arcyciekawy Pan Tadeusz, potem przyszedł czas na muzykę – Strauss, Mozart i Beethoven, potem na polskie filmy z lat 80., w końcu na poezję…
Ale chyba już wspominałam, że nie jestem całkiem normalna, prawda? 😛
Poza tymi powszechnie znanymi gwiazdami, jest oczywiście moja kochana rodzinka. I nawet jak nie bardzo chcą słuchać ze mną Mozarta albo czytać Pana Tadeusza, jest z nimi najlepiej na świecie.
Co tym razem?
Tym razem mam nieco inny plan niż w latach poprzednich. Nie słucham ani muzyki klasycznej, ani nie czytam nudnych, smętnych kawałków. Nie ma też sernika (nie chciało mi się robić). Znowu zostałam w chałupie, ale tym razem w stu procentach jest to mój świadomy wybór. Piżama Party z najbliższymi okazało się być najlepszą propozycją na spędzenie tej nocy i powitanie Nowego Roku. Jest cała micha sałatki owocowej, jakaś muza, planszówka i niezastąpione Martini z cytryną.
Pewnie pójdziemy w kimono niedługo po północy, ale i tak jest najlepiej 😊
Pozdrawiam wszystkich, tych, którzy są gdzieś na baletach; tych, co sterczą gdzieś na mrozie, bo zachciało im się posłuchać koncertu na żywo; tych, którzy zalegają przed telewizorem, sącząc drinki; ale też wyjątkowo ciepło pozdrawiam każdego, kto siedzi sam w domu, albo siedzi z kimś, ale mimo to czuje się samotnie. Jestem z Wami, więc nie jesteście samotni.
Życzę każdemu z Was samych szczęśliwości w Nowym Roku. Odwagi i siły do spełniania marzeń!
Pamiętajcie – na miłość, naukę i marzenia nigdy nie jest a późno!
O sałatce owocowej nie wspominając 😉
Do następnego!